czwartek, 7 lipca 2016

One

Mia

Wakacje. Dwa miesiące odpoczynku, szalonych imprez. Tak inni spędzają wakacje,ale nie ja. Mam niewielu znajomych, raczej nie imprezuje. Czas spędzam z moją najlepszą przyjaciółką - Mery.
Mery jest przeciwieństwem mnie, jest duszą towarzystwa, pewną siebie szatynką,którą każdy uwielbia. Nie może odpędzić się od chłopaków,zazwyczaj jednak ich spławia. Trochę mi jej szkoda gdy rezygnuje z imprez żeby posiedzieć ze mną. Jestem żałosna, wiem. Dlaczego więc nie wychodzę  z nią? W szkolnym środowisku jestem niewidoczna,nie istnieje, kojarzą mnie jako koleżankę Mery,albo w ogóle nie zwracają na mnie uwagi, nie jestem nigdzie zapraszana,a i też nie mam ochoty tam przebywać. Głośna muzyka,alkohol i tłum ludzi obściskujących się publicznie? To na prawdę nie dla mnie. Ha, nudziara ze mnie. Tym razem jednak miało być inaczej.
Przewracałam się z boku na bok szukając pozycji,w której wygodnie będzie mi czytać. I wtedy właśnie zadzwoniła moja przyjaciółka.
- Hej, może wyskoczymy dziś wieczorem?
- Eee,wiesz co.. dziś nie mogę.
Przygryzłam dolną wargę.
- Nie ściemniaj! Emily urządza dziś domówkę, daj się namówić chociaż raz.
No tak, faktycznie to była ściema,jak ona dobrze mnie zna. Przewróciłam oczami.
- Emily? Wątpię żeby miała ochotę na moje towarzystwo,poza tym, nie mam sie w co ubrać.
- Cokolwiek nie ubierzesz będzie super! Będę u Ciebie o 20. Pa!
Zanim zdążyłam coś powiedzieć ona się rozłączyła. Pięknie.
- Ugh
Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Może to nie jest zły pomysł, może będzie fajnie.
Ta, jasne.
Do imprezy miałam jakąś godzinę,wystarczająco dużo czasu.
Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, pomalowałam rzęsy i skierowałam się do szafy aby wybrać jakieś ciuchy. Stałam tak z dobre 10 minut. Na prawdę, nie mam ciuchów które mogłabym złożyć na taką okazję.  Po długim namyśle postawiłam na jeansowe szorty z wysokim stanem, biały crop top i moje ukochane nike huarache. Przynajmniej będzie mi wygodnie.
Mery była równo o 20. Pożegnałam się z mamą, oczywiście nie mówiąc jej gdzie na prawdę idę i wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Wyglądała jak zwykle olśniewająco. Długie loki opadały na jej szczupłe ramiona, miała na sobie obcisłą sukienkę przed kolano i czarne szpilki.
- wow, wystroiłaś się.
- Co jest nie tak z moim strojem?
- No nic,tylko.. powinnaś trochę podkreślić swoją figurę i takie tam.
Zaśmiałam się z niej, no tak. Szpilki zakładałam tylko gdy musiałam.
- Jedźmy już lepiej, im szybciej tym lepiej.
**
Muzykę słychać już było z daleka.  Emily miała ogromny dom z basenem i innymi wygodami. Tak na prawdę to wcale jej nie lubiłam,a ona pewnie nie przepadała za mną. Była jedną z tych dziewczyn,które myślą tylko o chłopakach,ciuchach i makijażu. Nie żeby to było coś złego,ale rany, bez przesady.
Tak jak przypuszczałam, w środku był tłum ludzi, niektórzy rozmawiali,inni tańczyli. Pary obściskiwały się bezwstydnie na co skrzywiłam się.
Mery pociągnęła mnie w stronę grupki dziewczyn, przedstawiła mnie wszystkim i sięgnęła czerwony kubek z jakimś alkoholem, drugi wcisnęła mi. I tak właśnie miałam spędzić ten wieczór,eh.
Wsłuchałam się w muzykę,nie znałam tego utworu,ale lepsze to niż nic. I tak grała tak głośno,że trudno było słyszeć cokolwiek innego. Wzięłam łyk napoju i od razu się skrzywiłam czując jak mocny był mój drink. Drugi łyk już nie był taki zły więc postanowiłam wypić chociaż jednego.
Rozglądałam się po pomieszczeniu i właśnie wtedy mignęła mi ta twarz. Nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak przystojnego. Może to alkohol tak zadziałał?
- Mia!
Potrząsnęłam głową z roztargnieniem i spojrzałam w stronę dziewczyn.
- Od 5 minut staram się z Tobą dogadać, kompletnie odleciałaś.
Wszystkie się zaśmiały.
-Tak.. cóż. Trochę mi gorąco, wyjdę się przewietrzyć.
- Wszystko w porządku?
- Tak tak, po prostu jest tu duszno.
Uśmiechnęłam się przepraszająco i udałam się w stronę tylnego wyjścia.
Czując chłody powiew na twarzy odetchnęłam głęboko. Usiadłam na schodach, tak jak myślałam - bawię się świetnie.
Przewróciłam oczami.
Otworzyły się drzwi za mną i moim oczom ukazał się jakiś pijany chłopak. Kojarzyłam go ze szkoły,ale nie miałam pojęcia jak ma na imię. Usiadł obok mnie i dotknął mojego nagiego kolana.
Wstałam przerażona i zaczęłam się od niego odsuwać.
- Ej mała, nie bądź taka. Wiem,że tego chcesz.
Wybełkotał, z ust cuchnęło mu alkoholem. Szedł,a raczej zataczał się prosto na mnie. Przycisnął mnie do ściany,jego twarz znajdowała się zbyt blisko mojej. Zaczęłam go odpychać,jednak mimo nietrzeźwości był silniejszy ode mnie. Położył dłonie na moich biodrach. Zaczęłam się szarpać.
- Puść mnie!
Świetna impreza,na prawdę. Zaraz zostanę zgwałcona. Skarciłam w myślach sama siebie za ten wspaniały pomysł.
Zacisnęłam mocno oczy.
- Hej, nie słyszałeś co powiedziała?
- Wyluzuj,stary
Otworzyłam oczy, mój oprawca odsunął się ode mnie i miałam szansę na ucieczkę,ale stałam jak sparaliżowana. Może strachem, a może tym,że przede mną stał ten sam chłopak,którego widziałam jakąś chwilę temu w domu.
- Co tak stoisz?
Warknął w moją stronę i szarpnął mnie w swoją stronę prowadząc na parking przed domem.
- Wsiadaj,powinnaś już jechać do domu.
Otworzył swój samochód i rzucił w moją stronę nawet na mnie nie patrząc.
- Ale.. Nawet Cie nie znam. Nie wiem czy powinnam..
- Słuchaj, jeżeli chciałbym Ci coś zrobić to na pewno nie uratował bym Cie przed tamtym kolesiem.
Rzucił zirytowany.
Widziałam tego chłopaka po raz pierwszy w życiu na oczy,a mimo to nie bałam się i czułam zaufanie do niego,to znak,że jestem nienormalna. Wsiadłam do samochodu.
- A więc gdzie mieszkasz?
Dunmow Road 7
Przez resztę drogi nie odezwał się do mnie ani słowem,a ja do niego. Nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Onieśmielał mnie. 
Zatrzymał się pod moim domem. 
- Dziękuję.
Szepnęłam, bo tylko na tyle było mnie stać.
- Spoko.
Rzucił. 
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, cokolwiek. Ale zaraz je zamknęłam i wysiadłam. 
Od razu ruszył i mogłam tylko patrzeć jak jego wóz znika w ciemnościach. 

Justin

Zobaczyłem ją tam taką bezbronną z tym kolesiem. Była piękna. Chyba nigdy w życiu nie widziałem kogoś ładniejszego. Długie blond włosy opadały jej na twarz gdy patrzyła skrępowana na swoje dłonie w moim samochodzie. Chciałem się odezwać. Na prawdę chciałem coś powiedzieć. Ale co?
Wzięła by mnie za jakiegoś świra na pewno, już tak pewnie myślała. Była taka niewinna. Byłem zdziwiony,że w ogóle zgodziła się wsiąść do mojego auta. Nawet nie znałem tej dziewczyny, a miałem ogromną ochotę zatopić swoje usta w jej pełne malinowe. Gdy wysiadła jak najszybciej odjechałem aby nie zrobić jakiejś głupoty.
W domu długo nie mogłem zasnąć, myślałem tylko o niej. I już wiedziałem.
Musi być moja.

Prolog

Objął mnie swoimi silnymi ramionami i pocałował namiętnie. Oddałam pocałunek i odsunęłam się od niego patrząc mu głęboko w oczy po raz ostatni. Przed oczami stanęły mi wszystkie wspólne chwile,żadnej nie żałowałam. Ale czy to musiało się tak skończyć? 
Odwróciłam się od niego i spojrzałam na zachodzące słońce odbijające się w tafli jeziora. Nie chciałam krzywdzić nikogo, nie chciałam żeby tak to się potoczyło. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Kto by pomyślał. Jednak nie mam innego wyjścia. Słyszałam jego oddech i czułam jego wzrok na sobie. Wiedziałam,że mnie pragnie,ale nie dotykał mnie, nawet nie podszedł. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się twarzą do niego. Uśmiechnęłam się żeby dodać mu odwagi choć pewnie tego nie potrzebował, był na to tak samo gotowy jak ja. 
- Teraz
Szepnęłam i zamknęłam oczy.